Lanzarote na rowerze
Szlaki rowerowe Lanzarote
To nasza druga wycieczka na wyspy kanaryjskie. Tym razem wylądowaliśmy na Lanzarote. Białą Fuerteventurę zamieniliśmy na czarną wulkaniczną Lanzarote. Czy czarne krajobrazy Lanzarote spełnią nasze oczekiwania? Czy szlaki rowerowe będą podobne do tych z Fuerteventury? Na miejsce pobytu wybraliśmy Costa Teguise.
|
Costa Teguise - pierwszy spacer i wszechobecne wulkany |
Dzień pierwszy 19 lutego 2017
Costa
Teguise – Arrecife – Puerto de Carmen - 40 km
Wypożyczenie
rowerów okazało się bardzo proste, jest kilka wypożyczalni w Costa Teguise (czynne również w niedzielę ale od 10). Niestety
ceny są dość wysokie, wypożyczenie roweru jest droższe niż samochodu. Cena
zależy od rodzaju roweru. Za rowery typu cross płaciliśmy 10 euro za dzień (i
to była cena zniżkowa bo braliśmy rowery na tydzień). W cenie dostaje się kask i zapięcie rowerowe.
Na początek wybraliśmy
najprostszą opcję czyli przejazd promenadą. Promenada ciągnie się wzdłuż
wybrzeża ładnych kilka kilometrów. Można zatrzymać się przy licznych murkach i
ławeczkach, gapić na ocean, ćwiczyć na rozmieszczonych wzdłuż promenady
siłowniach. Rankiem na promenadę wybiegają biegacze (w różnym
wieku), na plażach można obserwować zajęcia
jogi a w wodzie już ćwiczą zwolennicy wind i kitesurfingu i oczywiście żeglarze.
W miesiącach zimowych ruch jest nieduży i można spokojnie poruszać się rowerem
między biegaczami i piechurami.
Kilka
kilometrów nam nie wystarczyło i ruszyliśmy dalej. Dojazd do Arrecife – stolicy wyspy i Puerto
del Carmen, jest całkiem prosty, kondycyjnie
również nie wymaga wielkiego przygotowania.
Promenada
zmienia się w lokalną uliczkę, którą prowadzi lekko pod górkę między hotelami.
Radzę kierować się jak najbliżej morza póki można, mijając lokalne małe plaże i
małą restaurację Casa Tomas w Las Caletas. Niech
was nie zniechęci widok kilku plastikowych krzesełek na ulicy. Lokal ma taras z
widokiem na ocean i bardzo dobrą kuchnie . Zaglądają tam miejscowi i od czasu
do czasu turyści zwabieni recenzjami. Radzę zajrzeć tam w drodze powrotnej choćby ze względu na widok na ocean w
zachodzącym słońcu. Droga chwilowo zmienia
się w mniej przyjemną: trzeba pokonać wzniesienie (nieduże) jadąc lokalna szosą
wyprowadzająca samochody z Costa Tegise.
Mijamy port, zatokę z zatopionym wrakiem i za rondem skręcamy w drogę a w zasadzie
bezdroże prowadzące w stronę morza i betonowej konstrukcji przeznaczonej dla
pieszych i rowerzystów. Ze szczytu betonowego podjazdu widzimy stolicę wyspy i muzeum umieszczone
w Castillo
de San Jose. Forteca z XVIII wieku została zaadoptowana na muzeum sztuki
współczesnej gdzie możemy obejrzeć dzieła miedzy innymi Picassa. Po
przejechaniu około 300 metrów powinniście natrafić na ścieżkę rowerowa, która
wiedzie do centrum sklepowego i na miejska promenadę. Proponuję nie skręcić w stronę galerii a odbić w prawo by natknąć na zatoczkę z wodą oceaniczną z kolorowymi
łodziami w pewnym sensie wizytówkę Arrecife – Charco de San Gines. Warto
objechać zatoczkę i natknąć się na
umieszczony tam szkielet wieloryba. Wygodna droga rowerowa prowadzi do kolejnej atrakcji Castillo
de San Gabriel – umocnień zbudowanych by chronić mieszkańców przed piratami.
Do zamku można się dostać przez zwodzony most, na którego filarach
spoczywają armatnie kule. Już niedaleko
do jedynego wieżowca na wyspie i wyspy
miłości – niewielkiej wysepki otoczonej rafą koralową. Wygodna droga rowerowa
prowadzi wzdłuż parku i brzegu morskiego
w kierunku lotniska. Kilkaset metrów
przed lotniskiem znajduje się mała osada i kilka knajpek z pysznymi owocami
morza i tapas. Gratis oczywiście piękny widok na ocean. A nad głową wznoszące
się samoloty. Ścieżka rowerowa ciągnie się wzdłuż pasów lotniska a w zasadzie
mieć lotniskiem a brzegiem oceanu. Zauważyłam, że w niektórych miejscach promenady gromadzą się ludzie. Tajemnica wyjaśniła się kiedy nad głowa przeleciał mi
samolot. Wydaje się ze spadnie na głowy gapiów. Niewiele dalej znajduje się Puerto del Carmen
z licznymi sklepami, knajpami i rozrywkami. Wycieczka miła i łatwa, chyba że
wieje wiatr. Wtedy wycieczka jest łatwa tylko w jedna stronę. Jeśli nie wieje
można spokojnie przejechać cała miejscowość – jest ścieżka rowerowa. Puerto del
Carmen przypomina nasze duże kurorty, ścisk i gwar. Ale atutem Puerto są
wspaniałe plaże ciągnące się kilometrami. Można
zrobić sobie długą wycieczkę wzdłuż plaży mocząc oczywiście nogi a zimą
nawet spróbować jechać na rowerze po piasku. Warto dotrzeć aż do starego portu
położonego na końcu miejscowości ze względu na piękny widok i klimatyczne
knajpki położone na skarpie.
|
Ścieżka rowerowa w Costa Teguise |
|
|
|
|
Widok z restauracji Casa Tomas |
|
jeziorko w Arrecife - Charco de San Gines |
|
szkielet wieloryba zwanego La Tropi |
|
|
widok z twierdzy Castillo de San Gabriel |
|
Widok z twierdzy Castillo de San Gabriel na Arrecife |
|
Ścieżka rowerowa w Arrecife | | | | |
|
|
samolot lądujący nad głowami |
|
Puerto del Carmen |
|
Plaża w Puerto del Carmen |
|
Widok ze starego portu w Puerto |
Wycieczka nr
2 - 22 lutego 2017
Costa Teguise
– Teguise – Famara - Teguise - Costa Teguise – 56.5 km
Obawiałam
się wycieczki w głąb wyspy - oczywiście z powodu kondycji. Nerwów nie ukoiła wycieczka objazdowa po wyspie –
zza szyby samochodu widać mocno
pofałdowane nitki szos ale spotkania z
rowerzystami (często nie pierwszej młodości) ośmieliły do działania. Z Costa
Teguise droga (wybieramy oczywiście mniej uczęszczana) prowadzi nas pod górę do
miejscowości Tahiche, następnie w dół
(oczywiście zaraz ponownie pod górę). Samochody mijają rowerzystów szerokim
łukiem, na podjazdach nie wymijają i co niestety motywuje do dużego wysiłku.
Jechaliśmy śladem, który poprowadził nas w pola. Z ulgą opuściłam szosę bo po
polnych drogach często pchaliśmy rowery by oglądać uprawy – rośliny rosną w
specyficznych osłonach z kamieni wulkanicznych. Tym spokojnym sposobem prawie
dotarliśmy do dawnej stolicy wyspy - Teguise. Oczywiście szybciej byłoby szosą.
Ostatni podjazd, prowadzący już szosą pokonujemy w towarzystwie niemieckiej emerytki goniącej
swoją grupę rowerowa. Teguise zdobyte tym sposobem smakuje
wybornie. Dawna stolica wyspy jest warta odwiedzenia. Liczne sklepiki z produktami
miejscowego rzemiosła a nie tylko
chińskimi podróbkami, knajpki, kościół. W okolicach miasta znajduje się najstarszy
fort na wyspie Castillo de Santa Barbara.
Z fortu położonego na skraju krateru wulkanu, można podziwiać widok na oba brzegi wyspy otoczone oceanem i na tym zakończyć wycieczkę. Ale my postanowiliśmy
dotrzeć do Famary – mekki serwerów położonej pod wysokim
klifem. Jako ze zjazdów obawiam się bardzie niż wjazdów, to wybraliśmy zjazd
szutrową droga na której nie było samochodów. Dzięki temu podziwiamy wspaniałe
widoki na klify wiszące nad Famarą. Plaża w Famarze należy do najpiękniejszych na wyspie choć zdaje się, że z powodu fal obowiązuje zakaz kąpieli. Można poobserwować
serwerów, powłóczyć się po plaży, podziwiać klify i niestety trzeba wracać by
nie zastał nas zmrok, który w lutym zapadał około 18 miejscowego czasu. Musieliśmy wspiąć się szutrową drogą do góry a od Teguise już tylko
zjazd, podczas którego mocno wykorzystywałam hamulce.
|
Lanzarote czasem też bywa zielone |
|
Droga przez pole do Teguise |
|
Teguise |
|
Teguise |
|
osiołki i kozy to częsty widok |
|
droga do Famary |
|
Famara |
|
Famara |
|
zjazd do Famary |
Costa Teguise -
Teseguite – Costa Teguise – 39 km - 2019
Oczywiście okazało się, że do
Teguise można dojechać przyjemniejszą trasą, a w każdym razie mniej uczęszczaną
przez samochody. Wystarczy obrać drogę przez miasteczko Teseguite. By tam
dotrzeć wystarczy kierować się (oczywiście pod górę) w kierunku imponującej
białej bramy wjazdowej zwieńczającej drogę w kierunku Costa Teguise. Po
pokonaniu ronda trafiamy na obwodnicę rowerową biegnącą wzdłuż ruchliwej szosy.
A tam już drogowskaz wskaże nam właściwy zakręt do dawnej stolicy wyspy. Tym
razem pracownik wypożyczalni namówił nas na wypożyczenie lepszych rowerów i chyba dlatego jazda do Teguise nie był dla mnie tak trudna jak zapamiętałam z
poprzedniego roku. Oczywiście mijają nas wszyscy śmigający na szosówkach ale i
tak jestem dumna, że podjechałam 18 km pod górę.
|
droga wyjazdowa z Costa Teguise |
|
podjazd.....aż do bramy |
|
chwilowo koniec podjazdu |
|
miasteczko Teseguite |
|
pochmurne Teguise |
|
Teguise -bez tłumów |
Wycieczka nr
3 - 23 lutego 2017
Costa Teguise
– Los Cocoteros – Costa Teguise – 31km
Jeśli tylko
można unikam tras prowadzonych szosa. Co prawda na Lanzarote kierowcy są bardzo
mili dla rowerzystów (szerokim łukiem omijają rowerzystów, nie wyprzedzają pod
górkę ). Przeczytałam o możliwości dotarcia do Jadran de Cactus droga szutrową
i postanowiliśmy to wykonać tzn. ja
postanowiłam a mąż próbował nawigować. Początkowo droga wydawała się wymarzona.
Prowadzi po klifie wzdłuż wybrzeża. Mijali nas tylko ludzie na góralach a my
mijaliśmy piechurów przygotowanych do wypraw trekingowych i pewnie do
zdobywania wulkanów. Ale zamiast ich naśladować i oddalać się od morza my brnęliśmy
dzielnie wzdłuż wybrzeża. Wycieczka zmieniła się w pieszą a rowery przepychamy
przez parowy i wąwozy. W końcu zmordowani docieramy do małej saliny i
obserwujemy pracującego przy salinie człowieka. Tam spotkało nas zjawisko nieczęste
na Lanzarote – deszcz. W czasie naszego pobytu padało chyba codziennie ale
nocą. Przesiedzieliśmy deszcz pod wiatą autobusową. Ale trudy pchania rowerów
po wertepach i zasnute niebo spowodowały, że wróciliśmy do Costa Teguise. Droga powrotna okazała się całkiem komfortowa.
Należało tylko wspiąć się na górę wznosząca się nad osada i prostą i gładką
droga podążać do Teguise. Droga ta wiedzie wzdłuż równoległej drogi szybkiego
ruchu i prawie nie ma na niej samochodów. Owszem tabuny rowerzystów, którzy
najczęściej mijali nas jadąc zwartymi peletonami. Odbijając lekko od drogi w
kierunku Teguise można podziwiać dziwne formy skalne. Potem tylko szalony zjazd
na wybrzeże.
Gdybym się
nie upierała przy drodze szutrowej przejazd do ogrodu kaktusów byłby całkiem
łatwy – drogą prawie nie uczęszczaną przez samochody. Ale poznaliśmy piękny i
łatwy początkowo szlak wzdłuż wybrzeża, na którym są wytyczone trasy dla
piechurów.
|
Costa Teguise - początek drogi - deptak |
|
nad Costa Tegiuse |
|
w kierunku wulkanów |
|
próba jazdy szlakiem pieszym |
|
w poszukiwaniu ogrodu kaktusów |
|
miasteczko na horyzoncie - Los Cocoteros |
|
uprawy w cieniu wulkanu |
|
przydomowa salina |
|
droga nad Los Cocoteros |
|
Odpoczynek w Costa Teguise |
Costa Teguise - Guatiza - Orzola - Costa Teguise -72 km rowerem
Wycieczka nr
5. Playa Blanca – plaże Papagayo - 15 km (wyjątkowo bez roweru)
Czyli co
można robić na wyspie jak bardzo wieje. Trafiliśmy na załamanie pogody - około 18 – 19 stopni i silny wiatr. Można
oczywiście próbować jeździć na rowerze ale piesza wycieczka też jest dobrym wyjściem. Wypożyczenie
samochodu na Lanzarote kosztuje mniej niż rowerów. W najbliższej wypożyczalni kosztowało 80 euro
na pięć dni. I tak trafiliśmy do Playa
Blanka – okazało się, że miejscowość ma wiele do zaoferowania jeśli chodzi o
wycieczki rowerowe. Jeśli chodzi o
klimat to mi najbardziej spodobało się Costa Teguize, Puerto del Carmen czy Playa Blanca bardziej
przypominają nasze zatłoczone miejscowości wczasowe z mnóstwem kramów i
turystów. Ale w Playa Blanca przy głównym deptaku, były plaże osłonięte przez wysokie skały od wiatru i podczas kiedy
w Costa Teguise nikt nie myślał o kąpieli tutaj nawet małe dzieci z radością
chlapały się w wodzie. W Playa Blanca są
również świetne trasy rowerowe. Można udać się w stronę Los Herwideros i El
Golfo. Do solanki i Los Herwideros droga wiedzie wzdłuż głównej szosy i jest
niemal płaska. Tym razem jednak
zaplanowaliśmy pieszą wycieczkę na słynne plaże Papagayo. Ruszyliśmy z centrum miasteczka przepełnionym
deptakiem, na którym jest zakaz jazdy rowerem co i tak jest lekceważone. Kiedy
deptak się kończy ilość turystów spada i zostają tylko rowerzyści i pary z
plackami. Rowerem górskim można udać się na wycieczki w kierunku Papagayo,
trasy przypominają warunki znane nam z Fuerteventury – rozległe, puste
przestrzenie, nieco kamieniste, poprzecinane wąwozami. Po zaledwie 6 km spaceru
docieramy do pierwszej plaży. Można sobie wybrać ulubioną zatoczkę, okopać się za
załomem skalnym i plażować, obserwować katamarany, jachty itp.
|
widok z wioski Femes na Playa Blanca |
|
|
deptak w Playa Blanca |
|
Playa Blanca |
|
droga na Papagayo |
|
widok na pierwszą z plaż |
|
Papagayo (jedna z wielu plaż) |
|
marina w Playa Blanca |
Wycieczka nr 6. El Golfo
Wypożyczony
samochód wykorzystaliśmy do zwiedzania Lanzarote. Na Lanzarote możemy udać się na trekking po wulkanach. Wiele szlaków
zaczyna się w wiosce Femes, przez którą przejeżdżaliśmy w drodze do Playa
Blanca. Po wizycie w kurorcie – Playa Blanca – pojechaliśmy do często
odwiedzanych przez turystów, atrakcji Lanzarote – Los Hervideros i El Golfo.
Los Hervideros
– wrzące wybrzeże, formacje skalne, w które wbija się woda morska, wytryskując
z przeróżnych grot i szczelin.
EL Golfo –
rybacka wioska, której główną atrakcją jest zielone jeziorko, powstałe w
pozostałości krateru wulkanu: Charco Verde.
Jeśli traficie
na Lanzarote nie ograniczcie spaceru do wydeptanej ścieżki nad zielone
jeziorko. Warto pospacerować po wiosce El Golfo, której białe domy (tak
charakterystyczne dla Lanzarote) kontrastują z czarnym, wulkanicznym krajobrazem.
Warto zabrać dobre buty i przemierzyć jedną z licznych tras trekkingowych zaczynających
się właśnie w EL Golfo.
A potem
można pozwolić sobie na kolację w jednej z licznych w El Golfo restauracji. Wybraliśmy restaurację Bogavante, gdzie
zjedliśmy risotto z widokiem na ocean (polecam!)
|
Charco Verde - jezioro w kraterze wulkanu |
|
plaża i wioska El Golfo |
|
ścieżka wzdłuż wybrzeża |
|
restauracja Bogavante |
Rok 2019
La Graciosa – 22 km
Lanzarote, wyspa wiecznej wiosny,
nawet w styczniu i lutym temperatury są jak podczas polskiego ciepłego lata. Ale ... wszystko zależy od wiatru. W
2018 roku zimny i przenikliwy wiatr uprzykrzał nam pobyt i uniemożliwiał zrealizowanie
wielu planów. Kiedy pod koniec stycznia przybyliśmy na wyspę była wspaniała
pogoda więc postanowiliśmy zacząć od tego czego nie zrealizowaliśmy w
poprzednim roku czyli La Graciosy, którą w zeszłym roku podziwialiśmy tylko z
punktu widokowego Mirador del Rio.
Promy na Graciosę odpływają z
Orzoli, zdążyliśmy na prom w ostatniej chwili, parkując samochód w jednym z
ostatnich miejsc na parkingu wskazanym przez obsługę. Czekał nas półgodzinny
rejs z widokiem na klify północnego wybrzeża Lanzarote.
|
Caleta del Sebo - port na La Graciosa |
W pierwszej
wypożyczalni przy porcie wynajęliśmy rowery i popędziliśmy wzdłuż wybrzeża.
|
La Graciosa - piaszczysta droga na Playa del Salado |
|
Zjazd na Playa del Salado |
Zachwyciłam się już pierwszą plażą, na której zostało większość przybyłych z
nami turystów (Playa del Salado). I nawet trochę im zazdrościłam obserwując jak rozkładają ręczniki
i leniwie włóczą się po plaży. Na szczęście przezwyciężyłam lenistwo i zaczęliśmy wspinać się w głąb wyspy
po drogach delikatnie mówiąc nie najlepszych. Podjazdy nie są wysokie ale
problemem jest tarka – prawdopodobnie spowodowana przez dżipy obwożące
turystów, no i piasek ale szerokie opony rowerów są dostosowane do takich przyjemności.
Droga rowerowa w centrum wyspy prowadziła nas wzdłuż wulkanów, po czym mogliśmy złapać chwilę wytchnienia (upał i niewygodne siodełka) podziwiając widok na odległe plaże.
|
La Graciosa - droga rowerowa obok wulkanu |
|
zjazd na plaże północnej strony La Graciosy |
Playa de Las Conchas, na którą dotarliśmy jest jedną z najładniejszych plaż jakie widziałam. Częściowo wulkaniczna, z naturalnymi basenami wody i pluskającymi w nich rybami, w większości pokryta złotym piaskiem. Zdjęcia zrobione komórką nie oddają uroku tego miejsca, zwłaszcza że nie mogłam fotografować pań opalających się topless czy ćwiczących jogę na plaży.
|
Playa de Las Conchas |
|
Playa de Las Conchas |
Droga rowerowa okrąża wulkan i prowadzi wzdłuż wybrzeża z mniej lub bardziej urokliwymi plażami i lokalną wersją Los Hervideros - wulkanicznymi formacjami z kipiącą w niej wodą.
|
wulkaniczne wybrzeże La Graciosy |
|
piaszczysta droga La Graciosy |
Za późno wyruszyliśmy promem na La Graciosę by w pełni nacieszyć się widokami i poleniuchować na plażach. Kiedy dojechaliśmy do jedynego miasta na wyspie dosłownie porzuciliśmy rowery i kaski przed wypożyczalnią, która była chwilowo zamknięta (ale oczywiście nikt z tego nie robił problemów) i zdążyliśmy na powrotny prom.
Lokalizacja wypożyczalni przyczep kempingowych jest istotna, zwłaszcza jeśli klienci chcą uniknąć długich dojazdów, aby odebrać przyczepę. Dobra dostępność komunikacyjna i bliskość popularnych tras wakacyjnych mogą znacznie ułatwić logistykę podróży. Strona https://autocampingi.pl/ oferuje szczegółowe informacje o lokalizacji wypożyczalni, co pomaga w planowaniu trasy dojazdu do miejsca odbioru przyczepy.
OdpowiedzUsuń