Velo Dunajec
Wakacje w kraju? W planach była Chorwacja lub Rugia ale rzeczywistość zweryfikowała oczekiwania. Mam
wrażenie, że większość Polaków udała się w 2020 roku nad morze, a my postanowiliśmy
uniknąć tłumów a przy okazji zobaczyć jak zmieniły się okolice Czorsztyna.
Kluszkowce wygodną bazą na rodzinne wakacje.
Z powodów bezpieczeństwa (niestety koronawirus)
i niepewnej pogody (miało lać cały tydzień) skorzystaliśmy z booking.come i
zamówiliśmy noclegi w jednym miejscu. Wybór Kluszkowiec okazał się strzałem w
dziesiątkę. Polecam, zwłaszcza dla rodzin z dziećmi. Bliskość plaży, przystani promowej,
ścieżek rowerowych odpowiednich dla małych dzieci, jedna mała knajpka i
restauracja. A najważniejsze- cisza i spokój. Podczas gdy nad morzem przewalały
się tłumy - Kluszowcach była cisza i spokój. Podobnie w Czorsztynie. Z pobytu
w Czorsztynie kilka lat wcześniej w jedynej chyba wówczas knajpce pamiętam
napis Czorsztyn to wioska wiec nie pytaj
baranie gdzie jest centrum.
Jeśli ktoś pragnie rozrywki, dmuchanych
materaców i sklepików, Szczawnica zapełniona turystami i niestety samochodami,
będzie miejscem najlepszym.
Trasy rowerowe.
Kiedy pierwszy raz
zwiedzałam zamki w Czorsztynie i w Niedzicy jeszcze nie było zalewu
czorsztyńskiego, a miejscowi z przerażeniem oczekiwali na napełnienie zbiornika i
przesiedlenia wsi. Decyzję o budowie zapory podjęto już pod koniec lat 60-tych
a zbiornik napełniono w 1996 roku. Zapora na Dunajcu zdała egzamin podczas
powodzi w 1997 roku.
Podczas mojej drugiej wizyty
w Pieninach nad zbiornikiem istniały już kąpieliska a między Czorsztynem a
Niedzicą kursowały stateczki. Ze ścieżek
rowerowych pamiętam jedynie tę słowacką prowadzącą do Czerwonego Klasztoru o
bardziej rozwiniętych ścieżkach rowerowych można było tylko pomarzyć.
W 2020 roku nad jeziorem
czorsztyńskim zastaliśmy sieć kąpielisk i marin, knajpek, a wokół zalewu
poprowadzono malowniczą ścieżkę rowerową. Za pomocą środków unijnych stworzono
sieć znakomitych tras rowerowych - Velo Dunajec i szlak wokół Tatr, pobudowano
nowe przeprawy przez Dunajec, zbudowano drogi.
Korzystaliśmy z przewodnika
rowerowego Zakręć w Tatry, Wojciecha Goj- wersję papierową pożyczyliśmy w pobliskim hotelu. Nie była do
dostania w żadnym sklepie ani informacji turystycznej a szkoda. Wersję elektroniczna można ściągnąć na telefon ale jednak sentyment do papieru
pozostał.
Dzień pierwszy. Kluszkowce - Dębno- Łopuszna - Nowy Targ - 63 km
Na początek wybraliśmy w miarę płaski etap -
trasa wzdłuż Dunajca do Nowego Targu. Trasa Velo Dunajec jest bardzo dobrze
oznakowana, z jednym wyjątkiem -
wyjeżdżając z okolic zatopionej wsi Maniowy, trafia się na ruchliwą drogę do Nowego
Targu. Trzeba kawałek trasy przejechać drogą i trafić na remontowany właśnie
most. Rowerzyści jadący z naprzeciwka muszą wykręcić kółko pod mostem, by
trafić na ścieżkę.
Trasa jest odpowiednia nawet
dla małych dzieci (niebezpieczny był jedynie remontowany kawałek). Początek, wzdłuż
jeziora z widokiem na dwa zamki (w Czorsztynie i Niedzicy), jachty i łódki jest przepiękny. Po drodze szereg
ciekawych miejsc, widoków, profesjonalnych MOR zbudowanych dla rowerzystów a w
dodatku często propagują historię i zdjęcia z okolic.
Jeśli będziecie w tych
okolicach nie zapomnijcie zwiedzić kościół św. Michała Archanioła w Dębnie, wpisany
na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Mam niezwykłe szczęcie do tego
kościółka słynącego z pięknych polichromii malowanych na drewnie. Pozostałe kościoły ze szlaku
nie były otwarte, do wnętrza można było zerknąć przez zamknięte drzwi. A ten
najbardziej słynny kościół w Dębnie udało mi się obejrzeć już kilka razy. Przed laty zastaliśmy proboszcza, który wietrzył
drewniany kościółek z powodu upałów. Opowiedział nam o okolicy, ocaleniu wsi
przed zalaniem z powodu Kościoła. Kościół stanowi chlubę mieszkańców ale oczywiście
nie starcza środków na ochronę tak nadzwyczajnego zabytku. Niestety, jesteśmy
skłonni płacić za zwiedzanie czasem wątpliwych atrakcji a nie kwapimy się z
opłatami na ten zabytek, światowej przecież klasy. Wrzućmy chociaż
niewielkie sumy by pomóc odpowiednio zabezpieczyć ten wyjątkowy zabytek.
Trasa opuszcza okolice zalewu ale wiedzie
wzdłuż Dunajca od czasu do czasu przekraczając nurt rzeki - liczne mosty. W dodatku z prawej strony
otwiera się widok na Gorce.
Na szlaku jest również kościół w Łopusznej i
Harklowej. Tutaj niestety wnętrze
obserwowaliśmy zza krat.
W Łopusznej warto spędzić więcej czasu.
Znajduje się tam typowy dwór szlachecki z XVII wieku, należący m.in. do rodziny
Tetmajerów. „Dom drewniany w stylu rodzimym, wszystkich naszych dworów szlacheckich,
obszerny, porządnie i mocno postawiony, przyozdobiony gankiem jak wszystkie
nasze ganki, a na ganku poboczne ławki do siedzenia, jak to wszędzie widzimy” –
pisał Seweryn Goszczyński. Dwór jakby żywcem przeniesiony z Pana Tadeusza albo
z Wesela. Obecnie znajduje się tam Muzeum Tatrzańskie. Niestety obserwowaliśmy
tylko zza płotu - było zamknięte.
Z Łopuszną związany był ksiądz profesor Józef
Tischner, o czy przypominają pamiątkowe zdjęcia umieszczone obok drewnianego
kościoła Św. Trójcy, na miejscowym cmentarzu został również pochowany.
W zajeździe pstrąg w Łopusznej zjedliśmy
pysznego pstrąga na sposób łopuszański czyli jak się okazało z kurkami.
Trasa ciągnie się malowniczo wzdłuż Dunajca raz
po raz przekraczając rzekę. Trasa powrotna zdecydowanie łatwiejsza - jednak
prawie niezauważalnie ale jechaliśmy z góry . Z powrotem o wiele szybciej
spłynęliśmy wraz z nurtem Dunajca nad zalew i do Kluszkowiec.
Dzień
drugi
Czorsztyn – Niedzica - Czerwony Klasztor - Kluszkowce - 51 km
Rzut kamieniem od Kluszkowiec położony jest
Czorsztyn, w którym znacznie została rozbudowana przystań turystyczna od czasów
naszej ostatniej wizyty. Trasa krótka, pofałdowana, dech zapierają widoki
pojawiającego się zamku w Czorsztynie. Z Czorsztyna co chwila wypływają
stateczki i łódki przystosowane do przewozu rowerów. W oczekiwaniu na stateczek
dzieci mogą pobawić się na placu zabaw dorośli
usiłują się wylegiwać na leżaku.
Największą atrakcją jest niewątpliwie
zwiedzenie obydwu zamków: Czorsztyn i Dunajec w Niedzicy (ten ostatni był
scenerią wielu filmów – z sentymentem wspominam Janosika czy Wakacje z
duchami). Z potężnych warowni rozciąga się wspaniały widok na okolicę, można
wyobrazić sobie jak wielką rolę obronną pełniły zamczyska w przeszłości.
Z Niedzicy, trasa Velo Dunajec
prowadzi nas głównie drogą asfaltową nad rzeką, zaledwie miejscami droga
publiczną do Sromowiec. W Sromowcach jest początek spływu Dunajcem. Dlatego
most prowadzący rowerzystów i pieszych na drugą stronę Dunajca jest pełen
gapiów obserwujących wesoły tłum spławianych tratw, kajaków i pontonów. Aż dziw,
że nie dochodzi do widowiskowych stłuczek.
Po słowackiej stronie zaczynają
się knajpki pełne turystów (każdy chce spróbować słowackich specjałów) i szlak
rowerowy, który jechałam już przed laty. Ale wtedy
rowery były jednak w mniejszości. Obecnie tłumy rowerzystów usiłują się
nie rozjechać nawzajem (albo wręcz przeciwnie) na wąskiej ścieżce. Piesi zdają się w ogóle na straconej pozycji
i ledwo udaje im się umknąć przed rozochoconymi rowerzystami usiłującymi się
wyprzedzać na trasie.
Jednak tego tłumu było nam mało i wjechaliśmy do Szczawnicy. Uzdrowisko tchnęło pewną melancholią - płac Dietla i inne budynki przypominały o dawnym, dziś nieco smutnym i nieco wyludnionym sercu uzdrowiska.
Nie zapełniono kwiatami figur zwierząt które smutno przypominały o dawnej świetności - stały wyróżnik miast uzdrowisk. Zapewne wiele zmieniło się na plus widziałam nowy deptak nad Grajcarkiem oczywiście zrobiony za środki unijne – rozdzielono w ten sposób rowerzystów od pieszych. Ale Szczawnica nie poradziła sobie na pewno z problemem ruchu samochodowego i smogu. Nawdychałam się spalin samochodowych jakbym przejechała się Marszałkowską w szczycie ruchu. Do tego jakieś podejrzane kłęby dymu wydobywały się z niektórych domów również w Krościenku a był to przecież lipiec.
Jednak tego tłumu było nam mało i wjechaliśmy do Szczawnicy. Uzdrowisko tchnęło pewną melancholią - płac Dietla i inne budynki przypominały o dawnym, dziś nieco smutnym i nieco wyludnionym sercu uzdrowiska.
Nie zapełniono kwiatami figur zwierząt które smutno przypominały o dawnej świetności - stały wyróżnik miast uzdrowisk. Zapewne wiele zmieniło się na plus widziałam nowy deptak nad Grajcarkiem oczywiście zrobiony za środki unijne – rozdzielono w ten sposób rowerzystów od pieszych. Ale Szczawnica nie poradziła sobie na pewno z problemem ruchu samochodowego i smogu. Nawdychałam się spalin samochodowych jakbym przejechała się Marszałkowską w szczycie ruchu. Do tego jakieś podejrzane kłęby dymu wydobywały się z niektórych domów również w Krościenku a był to przecież lipiec.
Do powrotu tę samą trasą
zniechęciły nas tłumy jakie przewijały się na dworze do Czerwonego Klasztoru. Popełniliśmy
wobec tego błędną decyzję i wróciliśmy przez Krościenko. Pani z informacji
turystycznej - gdzie próbowaliśmy uzyskać mapę- lojalnie nas ostrzegła ze
ścieżkę dopiero budują i będziemy musieli jechać po drodze. I rzeczywiście
roboty trwały a my szosa przebijaliśmy się nieustannie w górę. Niestety ruch
samochodów był bardzo duży szosa bez pobocza a zachowanie kierowców
pozostawiało wiele do życzenia. Wręcz czułam muśnięcie lusterek samochodów
a gdy próbowałam jechać jak najbliżej pobocza byłam zepchnięta w trawę. Z ulgą skręciliśmy
w lewo uciekając z trasy na Nowy Targ w kierunku Czorsztyna. I tam
odetchnęliśmy. Podjazd wymagający ale ruch samochodów niewielki. Czorsztyn jak
zwykle piękny z widokiem na Tatry i z ostrym spadkiem w dół ku zalewowi a
stamtąd już niedaleko do Kluszkowiec.
Dzień trzeci
Niedzica – Frydman – Krempachy – Dursztyn - Łapsze
Niżne – Kacwin - Niedzica. - 40 km
Dystans niewielki ale wysokości duże. Po
pierwsze wreszcie poznaliśmy trasę nad jeziorem
od południowej strony. Za Niedzica zaczynają się ostre podjazdy i
podstępne zjazdy. Podstępne bo zakończone gwałtownymi i skrętami i
serpentynami. Nieprzejezdne fragmenty szlaku połączone malowniczymi mostkami i
oczywiście wszechstronnymi barierkami na szczęście w dyskretnych siwym kolorze.
Przede wszystkim ta cześć szlaku jest o wiele trudniejsza do pokonania niż cześć północna ale bardzo malownicza.
Zjechaliśmy do ocalłej wsi Frydman oddzielonej
od zalewu wielką tamą a stamtąd lekkim ale długim podjazdem w stronę Dursztyna.
W ten sposób porzuciliśmy szlak wzdłuż Dunajca a powitaliśmy szlak wokół Tatr.
Na początek mogliśmy
odetchnąć we wsi Frydman. Oddzielona olbrzymią zaporą od jeziora czortyńskiego
zdaje się leżeć poniżej zbiornika i przeczyć prawom fizyki. Jest to stara
spiska wieś, z typowym wrzecionowatym układem, pochodząca w XIII wieku. Warto odetchnąć przed dalszą drogą
(łagodne ale długie podjazdy) oglądając kościół wczesnogotycki z
renesansową attyką i ośmiokątną kaplicą. Inny zabytek to kasztel czyli obronny
dwór z XVI wieku.
Niestety żadnej kawiarni w
okolicy nie znaleźliśmy więc zaopatrzyliśmy się w lokalnym sklepie i ruszyliśmy
pod górę. Podjazd w miarę łagodny prowadził przez Krempachy do Dursztyna –
okolice zamieszkałe przez mniejszośc słowacką a na cmentarzu w Krempachach
można odnaleźć napisy w trzech językach – słowackim, węgierskim i polskim.
Miłośnicy geografii zachwycą się Lorencowymi Skałkami z maczugą – wieżą Gęśli.
W Dursztynie dech z zachwytu
zapiera, jest to chyba najładniejszy kawałek trasy wokół Tatr -wjeżdza się na
grzbiet Honaju i podziwia panoramę Tatr i Pienin, wśród hal i pasących się
owiec. Na tym pięknym szlaku spotkaliśmy zaledwie jednego kolarza. Był chyba
tak samo zachwycony widokami jak my bo nagrywał zjazd. No właśnie zjazd do
Łapsz Niżnych jest wspaniały i o wiele za szybki by napatrzyć się na piękne
widoki. Stamtąd już prosto do Niedzicy w pamięci mając hale i zieleń i panoramy
gór.
Dzień czwartySromowce – Czerwony Klasztor – Leśnica – Wielki Lipnik- Czerwony Klasztor – Sromowce – 48,5 km
Trasa piękna ale niestety w
nie uniknęliśmy długiego prowadzenia rowerów. W zasadzie mieliśmy jechać trasą
zaplanowaną w przewodniku – po obu stronach Dunajca. Dotarliśmy do schroniska, przeszukaliśmy
okolice, napstrykaliśmy zdjęć na tle Trzech Koron ale szlaku rowerowego po
polskiej stronie nie znaleźliśmy.
Wobec tego trasa uległa modyfikacji. Ponownie
udaliśmy się zatłoczoną bardzo trasą po słowackij stronie, machając do traktw
kajaków i unikając stratowania przez tłumy polskich rowerzystów. Z ulgą
odbiliśmy w stronę słowackiej Leśnicy. Zaczął się podjazd, z początku
łagodny – ha, ale że z ulgą uciekliśmy od tłumów Polaków próbujących słowackich
potraw w Lesnej, więc wydawało się to całkiem niezłym wyjściem. A potem już
nie warto było się cofać 😊 Dla złapania oddechu można było się odwrócić i
podziwiać piętrzące się nad Dunajcem skały.
Wreszcie wydawało się, że jesteśmy
wyżej niż Trzy Korony. Ale wtedy już rowery prowadziliśmy. Było gorąco, droga –
w przeciwieństwie do wycieczki dnia poprzedniego – jednak była uczęszczana – m.
in. Słowacy przewozili tratwy na spływ Dunajcem. Z ulgą przywitaliśmy koniec
wspinaczki -znaleźliśmy się na przełęczy pod Tokarnią. Z przełęczy rozpościerał
się widok na głęboką dolinę potoku Lipnik, wzgórza Magury Spiskiej a w tle
piętrzyły się Tatry.
Byliśmy zlani potem, woda się już skończyła a na przełęczy
zastaliśmy budkę z napojami (tak kawa, herbata , słodycze i izotoniki – których
zazwyczaj nie piję ale w tych okolicznościach duszkiem dwa wychyliłam 😊. Dumę z
wdrapania się na tę wysokość zepsuł mi tylko widok gromady rozebranych
chłopców, najwyraźniej miejscowych, którzy raźnie zjeżdżali w przeciwnym niż my
kierunku – najwyraźniej nie był to dla nich duzy kłopot. Wieś położona w dole –
Wielki Lipnik – wydawała się położona w tak głębokiej dolinie, że przypominała
mi Dolinę Zakonnic, którą widzieliśmy na Maderze. Strach zaglądał mi w oczy –
zawsze mam jakieś wizje zerwanych linek hamulcowych – ale zjazd szosą do wsi
nie okazał się taki straszny. Z Wielkiego Lipnika ponownie zjazd -w zasadzie
był to jeden wielki zjazd do Haligowiec i Czerwonego Klasztoru.
Casino Tournaments - Bonuses, Software and Games - CasinoTarat.org
OdpowiedzUsuńGet ready for the fun with 1xbet korea Casino Tournaments 실시간 배팅 and discover what the best offers, 다 파벳 먹튀 software and games for your 온라인바카라조작 favorite online slot and casino! you bet
Świetny wpis! Jeśli ktoś szuka dobrego sprzętu na takie rowerowe wyprawy, warto zajrzeć na drerowery – znajdziecie tam szeroki wybór rowerów oraz akcesoriów, które świetnie sprawdzą się w terenie takim jak Pieniny. 🚴♀️
OdpowiedzUsuń