Szlak Orlich Gniazd 2017
Jura krakowsko-częstochowska na rowerze
Na bazę noclegową wybrałam miejscowość
Żarki – co okazało się strzałem w dziesiątkę. Miasteczko niewielkie, spokojne i
nieco senne. Małe sklepiki spożywcze z kategorii mydło i powidło, restauracja w
hotelu, i brak wszechobecnych w naszej miejscowości
dyskontów. Pewnego dnia – bardzo deszczowego, więc nie ruszyliśmy natychmiast
na wyprawę rowerową – cała miejscowość ożyła. Mimo ulewnego deszczu, ludzie z
parasolami wypełnili ulice. Był to dzień targowy. Między zabytkowymi stodołami rozłożyły
się kramy dosłownie ze wszystkim. Już choćby dla tego zjawiska warto odwiedzić
Żarki i skosztować lokalnego chleba pszenno- gryczanego: tatarczucha.
Ale to oczywiście nie wszystko co
oferują Żarki. Deszczowy dzień wykorzystaliśmy na zwiedzenie lokalnych
atrakcji: Muzeum Dawnych Rzemiosł Stary
Młyn, Synagogi, starego kirkutu (miejsce nieco zaniedbane i piękne w swoim
spokoju), Sanktuarium Matki Bożej Leśniowskiej. Bardzo atrakcyjny jest zespół
kamiennych stodół z XIX i XX wieku, między którymi hasają gromady kotów.Wybór Żarek okazał się trafny jeszcze
z jednego punktu widzenia: doskonałe szlaki rowerowe w okolicach, w dodatku
niezbyt górzyste w porównaniu z częścią jury położoną bliżej Krakowa.
Dzień pierwszy 14 lipca
Okolice Żarek. Żarki – Poraj – Olsztyn – Żarki - 64.5 km
Ruszyliśmy, świeżo wyasfaltowaną i
pustą drogą z Żarek w kierunku Żarek Letnisko.
Mijaliśmy piękne domy letniskowe ukryte w sosnowych lasach. W Żarkach Letnisku pierwsza guma.
Wywołaliśmy małą sensację rozkładając
się przy przystanku i klejąc dętkę (nie wiem czy atrakcję była dętka czy stroje
rowerowe – pogoda była piękna, droga znakomita w naszych okolicach zaroiło by
się od rowerzystów ubranych w obcisłe a tu rowery owszem ale w cywilu na powolne
zakupy). Wszyscy chcieli pomóc turystom, niestety trzeba było wymienić oponę a
nikt nie wiedział gdzie jest sklep rowerowy. Podobno był w jakimś baraku ale po
zaliczeniu kilku górek i kluczeniu po pobliskich osadach, postanowiliśmy udać
się do Poraja – w większym mieście na pewno będzie sklep rowerowy. Jechaliśmy wśród pięknych lasów, minęliśmy niezwykle
malowniczy zalew porajski, wzdłuż którego biegnie ścieżka rowerowa. A w samym
Poraju zamiast do sklepu skierowano nas oczywiście na targ. Sprzedawca z
okrzykiem trzeba pomagać turystom,
pomógł wymienić oponę i poinstruował w jakie dni będzie w którym mieście. Było
to całkiem miłe ale jeśli turyści rowerowi mają odwiedzać jurę to przydałoby
się kilka punktów obsługi rowerzystów w miejscowościach mniejszych niż
Częstochowa.
Z Poraja wyruszyliśmy pod górkę w
kierunku Olsztyna. Pierwsza część trasy zachwycała borami sosnowymi i zalewem,
widokiem na rezerwat Sokole Góry druga wyasfaltowanymi drogami między polami,
widokiem na Częstochowę, małymi wioskami i oczywiście Olsztynem. Zamek Olsztyn
to pierwsza średniowieczna warownia na naszym szlaku. Byliśmy zachwyceni nie
tylko zamkiem ale również szlakami, lasami i widokami. Po opuszczeniu Olsztyna
nasz zapał nieco zmalał. Piaszczyste trasy były bardziej odpowiednie dla koni i
pieszych pielgrzymów, których napotkaliśmy na drodze do Zrębic. Przed Zrębicami można obejrzeć kapliczkę świętego Idziego a w samej
miejscowości piękną drewnianą kapliczkę i dzwonnicę. A potem już asfaltową
drogą w kierunku Żarek. Przed Żarkami napotykamy znakomitą ścieżkę rowerową,
która oplata miejscowość, snując się po okolicznych pagórkach między wapiennymi
skałkami i polami.
Droga rowerowa z Żarek do Żarek Letnisko
|
Dodaj napis |
Ruiny zamku w Olsztynie
Między Olsztynem a Zrębicami
Ścieżki rowerowe w okolicach Żarek
Dzień drugi 15 lipca
Żarki – Mirów – Bobolice
– Niegowa – Moczydło- Żarki - 27 km
Obudziła nas ulewa. Uzbrojeni w parasol i płaszcze
przeciwdeszczowe ruszyliśmy zwiedzać Żarki. A po południu mogliśmy wyruszyć na
wycieczkę. Tym razem naszym celem stały
się dwa zamki na jurajskiej trasie w Mirowie
i Bobolicach.
Z Żarek ruszyliśmy świetnie przygotowaną rowerową asfaltową
trasą, która poprzez pola i łagodne wzgórza zaprowadziła nas wprost do ruin
zamku w Mirowie. Pod zamkiem
zostawiliśmy rowery by podziwiać widoki
z trasy wiodącej grzbietem wzgórza.
Mało uczęszczanymi drogami, gładko dotarliśmy aż do zamku w Bobolicach. W Bobolicach napotykamy tłumy
turystów. Oba zamki są położone w niewielkiej odległości co uwypukla dysonans
między zabytkami. No cóż każdy pewnie ma własne zdanie na temat modnego
zagadnienia: Czy trzeba odbudowywać średniowieczne zamki? Odrestaurowany zamek
ściągnie pewnie w przyszłości więcej turystów – w sumie zagrał główną rolę w
serialu Korona Królów. A urokliwe
okolice ruin w Mirowie były wykorzystane do jednej ze scen w Powidokach.
Z Bobolic poprzez Niegowę wróciliśmy do Żarek lokalnymi drogami.
Na drogach, dobrej jakości, rzadko można
było spotkać samochód. Tylko rowerzystów zadziwiająco mało. Jednak są pewne
mankamenty. Droga rowerowa zagłębia się w las a tam korzenie, piasek z trudem
można odnaleźć oznaczenia szlaku. Bez gps pewnie długo krążylibyśmy po lasach. Wreszcie
znaleźliśmy się przy ruinach zamku Ostrężnik.
Warto odwiedzić znajdującą się nieopodal restaurację Okrężnik i spróbować
pysznego pstrąga. Pstrągi to kolejny atut jury krakowsko – częstochowskiej. W
wielu miejscach można zjeść pstrąga z ekologicznej hodowli, znakomicie przyrządzonego.
|
Kamienne stodoły w Żarkach |
|
Kirkut w Żarkach |
|
Kirkut w Żarkach |
|
Ruiny zamku w Mirowie |
|
Szlak pieszy między Mirowem a Bobolicami |
|
Zamek w Bobolicach |
Dzień trzeci 16 lipca
Włodowice – Morsko –
Podzamcze – Pilica – Włodowice - 55 km
Przemieściliśmy się kilkadziesiąt
kilometrów samochodem do Włodawic. Wycieczkę
rowerową zaczęliśmy od dotarcia do Morska by zobaczyć ruiny zamku Bąkowiec. Droga trudna, miejscami
szutrowa i pełna wybojów a sam zamek przytłoczony obecnością pobliskiego
ośrodka wypoczynkowego. W zasadzie nie warto było nadkładać trasy ze względu na
szutr, wyboje i położenie zamku –
chaszcze i płot uniemożliwiły obejście ruin. Mijaliśmy malownicze
miasteczka i kościoły, linię umocnień polowych z ciekawym napisem, mnóstwo
skałek dosłownie obwieszonych wspinaczami (tak, rowerzyści są tu w
mniejszości), i zza zakrętu wyłonił się zamek Ogrodzieniec w Podzamczu. Zamek góruje majestatycznie nad
otoczeniem a widoki porównywalne są do pięknych zamków nad Loarą. Była sobota,
więc aż uderzył nas zgiełk, tłum ludzi i wątpliwych atrakcji. Ciężko było
znaleźć wolne miejsce w karczmach czy restauracjach w pobliżu zamku. Minęliśmy
zamek i polną drogą a potem lasem (uwaga na korzenie) ruszyliśmy w kierunku
Pilicy. Trasy bardzo malownicze a pagórki coraz wyższe. W Pilicy zrobiliśmy przystanek
na zwiedzanie kolejnych atrakcji – parku, dworku, rynku i obiad w hotelu pod
Kolumnami (wegański i bardzo dobry).
|
W poszukiwaniu drogi do Morska |
|
Zamek Bąkowiec |
|
Droga do Podzamcza |
|
Dodaj napis |
|
Ogrodzieniec
|
|
|
Rynek w Pilicy |
Dzień czwarty 17 lipca
Pierwsza wycieczka
Żarki – Złoty Potok –
Janów – Sygontka –Żarki – 38 km
Pogoda podczas wyjazdu nas nie
rozpieszczała. Dlatego z opóźnieniem wyruszyliśmy na trasę,
krótką z powodu pogody. Z Żarek do Złotego Potoku wiedzie znakomita ścieżka rowerowa,
początkowo asfaltowa, przekształca się w piękny szlak leśny podobny do znanych
nam niemieckich ścieżek rowerowych. W Złotym
Potoku można obejrzeć pałac i park
Raczyńskich, dworek Zygmunta Krasińskiego, hodowlę pstrągów i piękny staw
otoczony lasami liściastymi, zapewne pięknie wyglądający jesienią. Obiad
zaplanowaliśmy w Sygontce, niestety restauracja rybna leżąca na szlaku śląskich
szlaków była zamknięta akurat w ten dzień tygodnia. Pstrąg, którego hodowla zaczęła się w XIX wieku właśnie w tym regionie, jest obecny
w karcie wielu restauracji więc obeszliśmy się smakiem w Sygontce za to obiad
zjedliśmy w znanej już nam restauracji Ostrężnik.
|
Ścieżka rowerowa z Żarek do Złotego Potoku |
|
Pałac Raczyńskich w Złotym Potoku |
|
Restauracja na szlaku |
Druga wycieczka
Smoleń – Bydlin 8.56 km
Dzień piąty 18 lipca
Szlak wokół Pieskowej Skały - 23 km
Na kolejny nocleg przenieśliśmy się
do Pilicy. Dojechaliśmy do Rabsztyna by
obejrzeć zamek, gdzie wykonano (podobnie jak w Pilczy) szereg prac
rekonstrukcyjnych. Oprócz zamku warto odwiedzić tzw. Chatę
Kocjana – rekonstrukcję wiejskiego domu sprzed 100 lat i muzeum poświęcone
jednemu z najwybitniejszych konstruktorów szybowców.
Poprzez Klucze (pustynia Błędowska) udaliśmy się do Pieskowej
Skały. I dopiero z Pieskowej Skały
ruszyliśmy na wyprawę rowerową.
Postanowiliśmy przejechać oznaczony
szlak rowerowy Szlak wokół Pieskowej
Skały. Początki były łatwe. Ruszyliśmy pod górę szosą w kierunku Kalinowa.
Skręciliśmy w kierunku Schroniska Młodzieżowego i w rezultacie jechaliśmy przez
łąki i ściernisko (o ile dało się
jechać). Ścieżka skręcała w kierunku szosy i młynu Boronia (droga była
praktycznie nieprzejezdna) i wypadliśmy na szosę. Boroniówka była niestety
zamknięta na głucho więc wskoczyliśmy na rowery i ruszyliśmy dalej – droga wiodąca
doliną piękna ale pełna samochodów więc zdecydowaliśmy się odbić od szosy
zgodnie z wytycznymi szlaku. Oddaliliśmy się od hałasu i ruchliwej drogi ale
nasza ścieżka była ponownie nieprzejezdna. Mogliśmy podziwiać wzgórza, kołujące
nad nami ptaki bo po prostu prowadziliśmy rowery przez łąki. Było cicho,
zielono, soczyście… tylko te prowadzenie rowerów w upale i oganianie się od
owadów, które od razu wyczuły spoconych wędrowców. Wreszcie napotkaliśmy drogę
i ponownie mogliśmy połykać kilometry. Trasa piękna ale nam już doskwierał głód,
pragnienie i zmęczenie. Na szczęście uratowała nas gospoda na Podzamczu, która
nagle wyłoniła się na szlaku w jednej z mijanych wsi. Potem już pięknym
pofałdowanym szlakiem (prawie cały czas piękny asfalt prowadzony przez pola –
przypominało to morawskie trasy winne) przez Sułoszową docieramy do Pieskowej
Skały.
|
zamek w Rabsztynie |
|
chata Kocjana |
|
początek szlaku wokół Pieskowej Skały |
|
początek szlaku całkiem przyjemny |
|
potem trochę trudniej |
|
wspaniałe puste drogi wijące się między polami (Podzamcze - Sułoszowa) |
Komentarze
Prześlij komentarz